Sejny, co to za miasto?
BOŻENA: Sejny to takie maleńkie miasteczko. Często mówi się, że leży gdzieś na końcu świata i pewnie tak jest. Historia nie była dla tego miejsca łaskawa. Dzisiaj to miasto Polaków i Litwinów, ale mieszkają tu też Rosjanie staroobrzędowcy. Czuje się obecność wielu innych narodów, które je współtworzyły. Jest spis ludności z 1913 roku, który podaje skład narodowościowy Sejn: 1640 Żydów, 1410 Polaków, 120 Litwinów, 114 Rosjan staroobrzędowców, 93 Niemców, 5 Tatarów i 1 Hiszpan. Przeszłość determinuje jakość życia w tym mieście. Jest wyznacznikiem jego tożsamości.
Jak trafiliście do Sejn?
BOŻENA: Próbowaliśmy znaleźć nowe miejsce na ziemi. Tym miejscem stały się Sejny. Przyjechaliśmy tutaj jako teatr, myśleliśmy, że będziemy dalej robić teatr, ale szybko okazało się, że w takim miejscu nie da się żyć tylko dla siebie.
Dlaczego?
BOŻENA: Trzeba było zmierzyć się z trudną i dramatyczną historią tego miasta. Wojna domowa polsko-litewska z 1919 roku to dla Sejn moment prawdziwego pęknięcia, które do dziś determinuje życie młodych ludzi. To byłoby niesprawiedliwe – być tylko teatrem w takim miejscu.
Jakie były wasze pierwsze próby?
BOŻENA: Chcieliśmy za jednym pociągnięciem zmienić losy świata. Widzieliśmy, że Polacy chodzą tylko na koncerty polskie, a Litwini tylko na litewskie. Pomyśleliśmy – trzeba tylko zrobić plakat w dwóch językach i przyjdą wszyscy. Zrobiliśmy taki plakat z zaproszeniem dla Polaków i Litwinów – i skończyło się na tym, że na koncert nie przyszedł nikt. To był moment, dzięki któremu doświadczyliśmy czegoś bardzo ważnego. Moment, który wskazał nam drogę życia. Zrozumieliśmy, że trzeba zabrać się do roboty. Poczuliśmy, że trzeba spotykać się dziećmi, dorosłym i starszymi ludźmi po to, żeby zobaczyli, że historię można oswobodzić i że może ona stać się wartością – a nie musi być tylko ciężkim bagażem.
Skąd ten pomysł, żeby młodych ludzi zainteresować przeszłością miasta – przecież to może wydawać się nudne?
BOŻENA: Myślę, że w świecie, który jest bardzo otwarty – wiedza o swoim miejscu, pamięć – to jest jedyny wyznacznik tożsamości. Jeśli młodzi będą wiedzieli, z jakiego miejsca się wywodzą – to będą mogli pięknie się odbić i polecieć w świat. To ważne –wyposażyć młodych ludzi w taką wiedzę o miejscu, z którego pochodzą.
Co im zaproponowaliście?
BOŻENA: Czytaliśmy im polskich i ukraińskich poetów, pokazywaliśmy filmy. Uczyliśmy ich śpiewać po białorusku, ukraińsku i żydowsku. W pewnym momencie mogliśmy dać im wybór. Bo to dopiero wtedy można powiedzieć, że dzieci same zadecydują, jeśli poprowadzi się je przez jakiś dłuższy czas. Poprosiliśmy, żeby napisały na nowo swój życiorys – gdyby jeszcze raz miały się urodzić – to kim chciałyby być. Z tej dwudziestoosobowej grupy ponad połowa dzieci napisała, że chciałaby być dzieckiem cygańskim. I tak się zaczęła nasza przygoda z Cyganami. Projekt, który pognał nas na Pogórze Podkarpackie. Tam przez pięć lat jeździliśmy do wiosek cygańskich i mieszkaliśmy razem z Cyganami.
To była pierwsza grupa, z którą pracowałaś. Dzieci dorosły...
BOŻENA: Na początku było mi bardzo trudno pracować z nowymi dziećmi. Długo szukałam pomysłu na to, czym moglibyśmy się zająć. Przez parę lat pracy udało nam się nagromadzić trochę materiałów związanych z Sejnami i zrobiliśmy wystawę: "Nasze stare, dobre Sejny". Dzieci zaczęły przyprowadzać swoich rodziców, a oni swoich. Wystawa rozrastała się i tak naturalnie zrobiła się wystawą polsko-litewską. Później powstało z niej nasze małe muzeum. Przy okazji wystawy ogłosiliśmy konkurs na prace plastyczne dotyczące Sejn. Była tam taka grupa dzieci, po których widzieliśmy, że to jest dla nich ważna, prywatna sprawa. I porwaliśmy te dzieci w pięcioletnią podróż odkrywania miasta na nowo.
Jak pojawił się w twojej pracy z dziećmi teatr?
BOŻENA: Kocham teatr i tęskniłam za nim, ale nie wiedziałam, jak wykorzystać go w pracy z dziećmi, jak się do tego zabrać. Zaczęliśmy od nauki. Dzieci przygotowywały wykłady o jakimś kawałku historii Sejn. Okazało się, że mało wiemy o miejscu, w którym żyjemy. Wszystko, co znajdywaliśmy, bardzo nas cieszyło i było czymś istotnym.
W spektaklu "Kroniki Sejneńskie" dzieci pochylają się nad domkami z gliny i snują opowieści o swoim mieście. Jak powstał ten pomysł?
BOŻENA: Pomyśleliśmy, że zbudujemy z dziećmi miasto, które odkryły. Na początku chcieliśmy podlizać się nowoczesności i zrobić coś multimedialnego. Szybko jednak okazało się, że te najprostsze sposoby są najsilniejsze. Postanowiliśmy ulepić domki z gliny. Lepienie to rodzaj procesu. Dostajesz grudkę gliny i przekształcasz ją. O to nam chodziło. Na dziesięć dni zabraliśmy dzieci. Wynajęliśmy stary dom i tam lepiliśmy miasteczko.
Czy gliniane domy to miniaturki domów, które kiedyś rzeczywiście stały w Sejnach?
BOŻENA: Są domy, których nie ma, i takie, które stoją do dziś. Każdy zbudował domek, w którym chciałby zamieszkać. To poetyka miasteczka trochę prawdziwego, trochę nie.
Mieliście gotowe miasto – co było dalej?
BOŻENA: Bardzo szybko okazało się, że to za mało – tylko zbudować to miasto. Stąd wzięło się chodzenie po domach. Chcieliśmy znaleźć przewodników po mieście, którzy opowiedzieliby nam swoje życie.
Tak po prostu – pukaliście do drzwi i prosiliście – opowiedzcie mi swoją historię?
BOŻENA: Musieliśmy trochę zapracować na to, żeby ludzie wpuścili nas do domów. Starzy ludzie mają w sobie coś czarodziejskiego – są bajarzami. Dzieci wolały taką naukę niż szkolną, podobało im się, że można pytać o różne rzeczy. Zebraliśmy wiele opowieści. Wtedy pojawił się pomysł z małymi książeczkami, w których można zapisać opowieści, włożyć w kieszeń i nosić ze sobą.
Na pewno trafialiście też na bolesne opowieści....
BOŻENA: To był taki moment, kiedy poczuliśmy, że bierzemy odpowiedzialność za dzieci. Spotkaliśmy trudne historie i usłyszeliśmy bolesne słowa. Nie zostawialiśmy dzieci samych w trudnych momentach. Rodzice z dziećmi o tym nie rozmawiają, udają, że tej historii nie ma – a ona tu jest. We wspólnej pracy powstała nowa historia miasta – zapis losów ludzi.
Były gotowe domy, były opowieści...
BOŻENA: Potem przyszedł czas na wypełnienie miasta pieśnią, muzyką, bo jeśli tyle tutaj tych światów – to tyleż samo pieśni. Dzieci litewskie przyniosły pieśni weselne i korowodowe, starowiercy – duchownyje stichy, dzieci polskie ludowe piosenki, do tego doszły żydowskie niguny i cygańskie pieśni o wędrówce tułaczy.
Wydawało się, że wszystko już gotowe...
BOŻENA: Tak, a wtedy ktoś zakrzyknął, że tylko Aniołów tu brak! I tak powstały Anioły, które opiekują się tym miastem. Są uszyte ze starych szmat. Tak powstał Anioł Miłości, Anioł Zgody, Anioł Muzyki, Anioł Opatrzności, Anioł Ogniska Domowego, Anioł Życia, Anioł Chleba i Wody.
Pamiętasz, jak odebrali spektakl starsi ludzie – bohaterowie opowieści?
BOŻENA: Kiedy zaprosiliśmy staruszków, siedzieli w pierwszym rzędzie. Nie było dla nich ważne, czy to dobre przedstawienie czy złe. Cały czas potrząsali głowami – to właśnie tak tu było. I chciałabym, żeby zawsze, na każdym przedstawieniu, siedziała z nami ta loża dziadków.
Wasza praca cały czas trwa. Kiedy patrzysz z perspektywy na te wszystkie lata – jak myślisz, co to daje młodym ludziom – co zyskują dzięki tej przygodzie?
BOŻENA: Zawsze trudno mi o tym mówić. Myślę, że są otwarci. Poznali swoje miejsce, swoje korzenie. Myślę, że dobrze radzą sobie w życiu. Nie boją się. Mają przekonanie, że żyją w centrum świata – miejscu niezwykłym. Odkrywają historie swoich rodzin, mogą śmiało być Litwinami, Polakami, starowiercami. Podejmują różne wyzwania – mają marzenia. Dostali 6000 Euro z Programu Młodzież – na spełnienie jednego z nich.
Wiele osób może pomyśleć – wy to macie dobrze, my nie mamy takich historii w naszym miasteczku...
BOŻENA: Jeździliśmy z tym spektaklem w różne miejsca i to zawsze był taki moment, który podpowiadał innym ludziom, że skoro takie małe Sejny mają taką historię, to pewnie każde miasto może mieć podobną historię– trzeba tylko po nią sięgnąć. Trzeba odkryć, odkurzyć, podzielić się nią. Kiedy jedziemy do Warszawy – to ludzie myślą, że to tylko w małym miasteczku mogą dziać się takie opowieści – a tam przecież też jest wielki potencjał do odkrywania. Ważne, żeby kochać to, co się robi. Ze wszystkiego można zrobić dzieło sztuki albo bylejakość. Trzeba mieć szacunek do tego, co się robi. Nie podchodzić z pozycji: "ja już wiem".
Mądra praca z młodymi ludźmi to prawdziwa sztuka. Na czym twoim zdaniem ona polega?
BOŻENA: Ciężko wspólnie pracujemy. Dostają zadania domowe. Jednak praca z młodymi ludźmi to nie tylko bycie surowym wychowawcą, ale też przyjacielem. Trzeba iść z dziećmi w przygodę. Tylko, kiedy jesteś przyjacielem, możesz być dla kogoś surowy. Nigdy nie można o tym zapominać, że od dzieci wiele można się nauczyć. Jerzy Ficowski – mój wielki przyjaciel – wpisał mi w książce dedykację – Bożenie, żeby nigdy nie zapomniała, jak to pięknie jest być dzieckiem.
Ośrodek Pogranicze – Sztuk, Kultur, Narodów
ul. Piłsudskiego 37, skr. pocztowa 15
16-500 Sejny
tel./fax (87) 516 27 65
e-mail: centrum@pogranicze.sejny.pl
www.pogranicze.sejny.pl
|