< powrót

Co czujesz, kiedy śpiewasz?
WITEK: Kiedy śpiewam pieśń białym głosem, czuję dźwięk fizycznie w ciele. To są wibracje, które czuję w kościach, plecach, uszach, nosie i czaszce. Jeśli znajdzie się kogoś, kto podobnych rzeczy szuka w śpiewie, to można spotkać się: pośpiewać i wymienić się wibracją. Tak naprawdę pieśni są bardziej dla śpiewaków niż dla słuchaczy. Znacznie większą frajdę ma osoba, która śpiewa, niż ta, która słucha. Po prostu działanie pieśni można poczuć dopiero wtedy, kiedy samemu zacznie się je śpiewać.

Czym jest pieśń archaiczna?
WITEK: To pieśń, która towarzyszyła ludziom, zanim pojawiło się radio i telewizja, w codziennym rytmie życia: przy żniwach, na weselu i na pogrzebie. Kiedyś ludzie nie zastanawiali się specjalnie nad techniką śpiewania – po prostu śpiewali. Śpiew archaiczny to naturalny sposób śpiewania, który ma każdy człowiek. Małe dziecko ma jasną barwę głosu – właśnie taki jest śpiew archaiczny. W procesie wychowania traci się tą otwartą, naturalną emisję głosu. Można powiedzieć, że śpiew archaiczny towarzyszy nam od urodzenia, tylko później musimy do niego wrócić.

Czy każdy może śpiewać białym głosem?
WITEK: Tak. Śpiewać pieśń archaiczną może każdy, ale to nie znaczy, że każdy będzie śpiewakiem. Głos ludzki to samowystarczalny i unikalny instrument muzyczny. Trzeba tylko odważyć się go użyć. Pierwszym elementem pracy nad otwarciem głosu jest przekroczenie bariery psychicznej związanej z donośnym jego używaniem i zaakceptowaniem jego barwy. Na warsztatach robię takie ćwiczenie: stajemy na łące albo w lesie i mamy za zadanie wykrzyczeć swoje imię. Okazuje się, że większość z nas nie może tego zrobić...

Dlaczego?
WITEK: Ludzie wstydzą się. Boją się zawołać samego siebie.

Jak zaczęła się twoja przygoda ze śpiewem archaicznym?
WITEK: Do śpiewu trafiłem poprzez teatr. W spektaklu użyliśmy muzyki starożytnej Grecji i norweskich pieśni ludowych. Zacząłem dociekać – co znaczą te teksty i szukać ludzi, którzy mogliby pomóc mi je zrozumieć. Później sam zacząłem zbierać takie pieśni i uczyć innych. Dość intuicyjnie. Poznałem osoby, które pomogły mi szukać pieśni i poznawać je. Z czasem coraz więcej w moich działaniach było pieśni, a coraz mniej aktorstwa. Aż został sam śpiew. Teraz śpiewam pieśni słowiańskie – są mi najbliższe.

Co uwiodło cię w śpiewaniu?
WITEK: W pieśniach zafascynował mnie wielogłos. Polifonia, w której uczestniczy twój głos – to niezwykłe przeżycie. To, że mogę się z kimś spotkać i porozmawiać za pomocą muzyki, pieśni. Ty śpiewasz jeden głos, ja śpiewam drugi głos i tak się spotykamy dzięki pieśni. Bardzo ważne jest to, żeby słuchać innych; umiejętność słuchania jest warunkiem >współbrzmienia. Teraz najbardziej urzekają mnie pieśni liryczne. Mój ukochany region to Połtawszczyzna na Ukrainie – gdzie są takie spokojne, rozwlekłe, „duszoszczypatielnyje” pieśni. To najbardziej lubię. Jest w nich coś, co porusza, od czego na plecach pojawia się gęsia skórka.

Jak zarażacie pieśnią archaiczną innych?
WITEK: We Wrocławiu chodzimy po szkołach i organizujemy spotkania z pieśnią – w liceach i gimnazjach. Prezentujemy śpiew, gramy na instrumentach. Zobaczyłem, że tym, co przekonuje młodych do tej muzyki – jest szczerość przekazu. Po prostu mnie to kręci i to widać. Potrafię im pokazać, że nie jestem zwykłym nauczycielem, który przychodzi ich czegoś nauczyć. Często muzyka ludowa kojarzy się przecież z Cepelią i „Mazowszem”. Kiedy zaczynamy śpiewać pieśń – to oczywiście śmieją się i myślą sobie – jak dziwnie śpiewają. Po dwóch-trzech zwrotkach widzą, że my nadal śpiewamy; oni się śmieją, a my śpiewamy, i nagle myślą – coś w tym jest. I cała klasa jest zasłuchana. Kiedyś mieliśmy zajęcia z klasą sportową. Same chłopaki – kibice WKS Wrocław. Jak bym ich spotkał na ulicy, to zastanowiłbym się, czy nie przejść na drugą stronę. A tu spotkaliśmy się, daliśmy im instrumenty i zaśpiewaliśmy razem pieśń.

Dlaczego do was przychodzą?
WITEK: Niektórzy chcą wyjść na scenę i pobłyszczeć, inni chcą zrobić coś dziwnego i oryginalnego, niektórzy przychodzą, bo jest fajny klimat. Nasze działania to >alternatywa, – sposób na inne spędzenie wolnego czasu. Robimy sobie otwarte spotkania – „etnoparty”, rozdajemy ludziom teksty, razem śpiewamy, można upiec ciasto albo rozpalić ognisko. W zeszłym roku robiliśmy u mnie w domu pisanki.

Czego uczycie na warsztatach?
WITEK: Podstawą wszelkich śpiewów jest oddech. Nie jesteśmy nauczeni oddychać. Nasz oddech jest najczęściej zbyt płytki. Na warsztatach uczymy się trzymać dźwięk – robimy proste ćwiczenie – kto dłużej utrzyma dźwięk. Uczymy się otwierać głos i przełamywać bariery. Wykorzystujemy elementy klasycznej wokalistyki i techniki teatru alternatywnego. Ćwiczymy aparat mowy, uczymy się aktywnie oddychać i wydobywać głos na przeponie. Pracujemy nad emisją głosu, uruchamiamy rezonatory głosowe. Przydają się >ćwiczenia, które każdy może zrobić sam.

Na twoich warsztatach jest też dużo opowieści o kulturze tradycyjnej i wsi...
WITEK: Zwracamy uwagę na to, co ważne w kulturze ludowej – na jej wartości. Mówimy dużo o roli śpiewaka. Jak śpiewamy pieśń liryczną, to mówię, że należy ją śpiewać narracyjne, jakbyśmy sobie opowiadali tę historię. Zachęcam uczestników, żeby postarali się być w tym momencie, w którym śpiewają, i nie wyprzedzali historii. W dobrym śpiewaniu kiedy pieśń się kończy, ma się wrażenie, jakby brakowało zwrotek, jakby jeszcze coś było do zaśpiewania. Jak wyśpiewujemy życzenia, to wyobrażamy sobie, że przychodzimy do gospodarza i chcemy mu życzyć wszystkiego najlepszego, żeby mu się dobrze działo, żeby mu się darzyło.

Na warsztatach widać ludzi zasłuchanych w twoje słowa, całkowicie pogrążonych w śpiewie...
WITEK: Pieśni tworzą pewien klimat. Można trochę przenieść się w inny czas. Ważne jest miejsce, w którym prowadzę warsztaty. W dużych miastach jest ciężko. Ludzie wchodzą, wychodzą, wracają do swoich spraw. Zupełnie inaczej jest, kiedy robimy letnie warsztaty na wsi. Najlepiej w takim miejscu, gdzie nie działają telefony komórkowe i można zapomnieć o świecie zewnętrznym. Od rana do wieczora towarzyszą nam pieśni, muzyka. Możemy usiąść przy ognisku, żeby po prostu sobie pobyć. Poczuć naturalny rytm dnia.

Co jest najważniejsze w nauce śpiewania?
WITEK: Chyba nauka poprzez bycie z uczniem – przekazywanie mu, tak jak to się kiedyś przekazywało – takie terminowanie u mistrza. Później wspólnie śpiewamy i robimy koncerty.

Gdybym chciała z grupą ludzi zająć się pieśnią archaiczną – od czego powinniśmy zacząć?
WITEK: Najlepiej pójść w jakiejkolwiek wiosce w niedzielę do kościoła. Zobaczyć, czy ktoś śpiewa – poza księdzem. Mogą pomóc nam domy kultury albo radio. Można korzystać z gotowych zapisów etnomuzykologów – posłuchać ich nagrań. Polecam serię >„Muzyka Źródeł” Polskiego Radia. Są też dostępne materiały wydane przez „Drewo” – grupę etnomuzykologów z Ukrainy. Warto spotkać się z jakąś kapelą, na przykład: Orkiestrą Św. Mikołaja, Kapelą ze wsi Warszawa, Drewutnią, albo poszukać organizacji, które prowadzą podobne do nas działania, na przykład Stowarzyszenie Dom Tańca.


Kiedy warsztat jest udany?     
    
WITEK: Czasem ludzie nie śpiewają czysto, ale uważam warsztat za udany, bo zrobili postęp. Przyszli pozamykani i przestraszeni, a wychodzą uśmiechnięci i odważni. Bardzo lubię takie sytuacje, kiedy mogę sobie z ludźmi pośpiewać – nie tak, że ja ciągnę pieśń i jestem liderem, ale, że mam w innej osobie oparcie. Wychodzimy, równi sobie i nie słychać mojego głosu jako wiodącego. Czy śpiewam, czy nie śpiewam – to nie ma znaczenia; oni i tak mogą to zrobić. Lubię, kiedy uczniowie rozjeżdżają się – kontaktujemy się ze sobą przez internet. Przejeżdżając przez miejscowość, w której robiłem kiedyś warsztaty – spotykam się z nimi. Idziemy razem do knajpki i śpiewamy. Czuję, że nie robię tego jednorazowo, że to trwa, że ma kontynuację. Wtedy uważam, że to są warsztaty udane.

 

Fundacja OVO dla Kultury i Edukacji
ul. Poniatowskiego 15/7
50-326 Wrocław
tel.: (0 71) 792 68 68
e-mail: fundacjaovo@tlen.pl
www.ovo.prv.pl


< powrót