< powrót

Czym Kliczków różni się od innych miejscowości?
KSIĄDZ: Kliczków jest położony daleko od dużych miast. Ludzie są tutaj bardziej otwarci na siebie. Szukają sposobności, żeby pokazać swoją aktywność. Wzajemne zaangażowanie stwarza wspólną przestrzeń. Kliczków jest pięknie położony. Wspaniała jest tutaj jesień, wiosna, już nie mówiąc o zimie. Gotowy scenariusz do Królowej Śniegu. Ośnieżone lipy na tle czarnego kościoła tworzą prawdziwe arcydzieło.

Od kilkunastu lat w Kliczkowie Małym działa teatr. Na wasze spektakle przychodzi cała wieś. Jak to się stało, że teatr w Kliczkowie robi taką furorę?
MARIANNA: Teatr w naszej wsi jest od dawna, istniał tu od czasów powojennych. Czasem swoje działania trochę zawiesza, a później znów pojawia się ktoś, kto chce go ciągnąć dalej. W teatrze grała babcia, później grały jej dzieci, a dziś grają wnukowie i dlatego dorośli nie zabraniają młodym przychodzić na próby. W niektórych domach rodzice wręcz pilnują chodzenia na próby. Są dumni z tego, że ich dzieci grają. Motorem napędowym są działania straży pożarnej i zespół obrzędowy Kliczkowianki, >biblioteka i Teatr Młodzieżowy. Wszyscy tu coś robią. Każdy chce się wykazać; nikt nie chce być gorszy. W każdym domu jest jakiś aktor.

Jest tyle wsi, w których ludzie siedzą w domach i nie robią nic. Na czym polega specyfika Kliczkowa?
KSIĄDZ: Ważnym fundamentem jest u nas tradycja. Weźmy na przykład Kliczkowianki. Starsze panie wychodzą na scenę: snują >opowieści i śpiewają. Młodzi ludzie widzą, że tak można. Na zabawach są i młodsi i dorośli. Lubią bawić się razem i mają z tego frajdę. Na pewno potrzebni są rodzice. Jeśli w domu na coś się pozwala, to młody człowiek może wyjść na zewnątrz i robić coś więcej. Może być tysiąc liderów, ale jeśli nie ma akceptacji w domu – i mówi się: a po co ci to, a gdzie będziesz łaził – to nic nie da się zrobić. Jeśli natomiast jest przekaz tradycji i opowiadanie młodym ludziom o tym, że za naszych czasów siadaliśmy razem, że był teatr, że razem śpiewaliśmy i organizowaliśmy sobie majówki – oni słysząc to zapalają się i powtarzają: słuchajcie, a może i my byśmy coś zrobili...

I właśnie wtedy potrzeba lidera, który postawi kropkę nad „i”. Na przykład taka ciocia Marylka?
KSIĄDZ: Tak. Tutaj nie można się delektować wystawami sklepów ani listą najnowszych filmów w kinie. Jeżeli lider wchodzi i pokazuje, że można inaczej popatrzeć na słonecznik, na krowę, że można fajnie coś zrobić i pokazać sztukę – to nagle młody człowiek myśli tak: nie będę na nowych filmach, ale mogę zatrzymać piękno na swój sposób. Lider ma to wielkie zadanie: zatrzymać w pędzie współczesności tę lokomotywę, otworzyć okienko i pokazać: zobacz, jakie piękne drzewo.
MARIANNA: To, że powstał teatr, to zasługa ludzi, którzy przychodzą do biblioteki. Może też tego, że wszyscy tu jesteśmy bardzo podobnie sytuowani. Nie ma ani bogatszych ani biedniejszych. Wszystkim tak średnio się żyje. I to też nasz integruje. Powala razem działać społecznie.

Wczoraj była premiera nowego spektaklu...
MARIANNA: Tak. W sobotę przed premierą mieliśmy wszyscy poczucie, że to będzie klapa. Zmobilizowaliśmy się i spróbowaliśmy jeszcze raz. W niedzielę od rana wszyscy pobiegli do kościoła, żeby oddać się w opiekę panu Bogu, żeby wszystko było dobrze. Za każdym razem wydaje mi się, że nie dotrwam do premiery. A później emocje pomału opadają. Uspokajam się, kiedy widzę, że opanowali stres, że zaczynają grać. Pierwsze pięć minut to nie jest jeszcze gra. Nawet, kiedy sufler im podpowiada, to oni tego nie słyszą. Później są coraz lepsi i wtedy już wiadomo, że będzie dobrze. Pierwsze dziesięć minut na scenie jest najgorsze.

Skąd biorą się wasi aktorzy?
MARIANNA: Udział w teatrze proponujemy tym, którzy przychodzą do biblioteki. Czasem robimy mały casting. W zasadzie każdy ma szansę zagrania. Przygotowujemy spektakle na przeglądy i konkursy. Zaczynamy od zerówki albo pierwszej klasy i później młodzi grają całe lata. Niektórzy mają już teraz swoje dzieci.

Wasz teatr to teatr oparty na słowie – bardzo tradycyjny. Dlaczego właśnie taki? Jak dobieracie repertuar?
MARIANNA: Nie możemy zrobić tutaj czegoś, co będzie trudne dla widza. Szukamy sztuk czytelnych. Dlatego zawsze gramy komedie: „Grube ryby” Bałuckiego,„Humoreski” Lachowicza, „Ożenek” Gogola. Szukamy gotowych scenariuszy. Ta forma, którą wybraliśmy, sprawdziła się, publiczność bawi się wspaniale. Zawsze mamy komplet widzów. Każdego roku mówimy sobie – to już ostatni spektakl. A później okazuje się, że robimy kolejny i kolejny...

Jak pracujecie nad inscenizacją?
MARIANNA: Kiedy mamy już gotowy scenariusz, zabieram się do cięcia tekstu. Zamykam się na klucz, skupiam się maksymalnie i w dwa dni – obcinam tekst i tworzę własny scenariusz. Potem zaczynamy próby. Mówię, kogo widziałabym w tej roli – na tyle dobrze znam ich charaktery, że udaje mi się trafić. Oczywiście w trakcie prób wyrzucamy pewne rzeczy, dodajemy. Czasem ktoś mówi, że mu czegoś brakuje. Każdy może dodać >słowo od siebie, które pasuje do jego charakteru. Największy problem – to namówić chłopców, żeby zechcieli zagrać. Oczywiście najtrudniejsze jest zapamiętanie tekstu. Dlatego mamy suflera. Często jest z tym wiele zabawy. Nauczyliśmy się, że trzeba dobrze wykorzystać czas prób. Z roku na rok jesteśmy coraz bardziej sprawni. Wcześniej mamy gotową scenografię i kostiumy. Dochodzimy do perfekcji.

Jak powstaje scenografia i kostiumy?
MARIANNA: Przeszukujemy szafy. Przez tyle lat trwania projektu już trochę rzeczy nagromadziliśmy. Kupujemy w sklepach z używaną odzieżą. Jak czegoś potrzeba, to sami szyjemy – ręcznie, bo nie mamy maszyny.

Skąd czerpiecie inspirację?
MARIANNA: Każde ferie wykorzystujemy na zabawy teatralne: jeździmy na przeglądy i kursy. Wtedy podłapujemy pomysły. Świetną nauką są też dla nas konkursy. Podpatrujemy, jak robią inni, i myślimy – może też tak spróbujemy.

Kurtyna opada... spektakl się kończy...
MARIANNA: Po spektaklu robimy poczęstunek dla całej wsi. Zapraszamy wszystkich, którzy nam pomagają. Przyjmujemy gratulacje. Później świętujemy, tańczymy do północy. Tego się nie zapomina. Pierwsze dni już po spektaklu, kiedy wszystko chowamy i porządkujemy, są okropne. Wtedy naprawdę czujemy się jak po pogrzebie. Przecież wszystkie letnie wieczory spędziliśmy na próbach! Nagroda jednak jest wielka, jest nią – prawdziwa satysfakcja.

 

Młodzieżowy Teatr Kameralny
98-282 Kliczków Mały
Filia Gminnej Biblioteki Publicznej
tel. (0 43) 820 38 93
e-mail: fbkliczkow@wp.pl


< powrót